Mówią, że trzeba żyć tak, jakby każdy dzień był ostatni. Na warsztatach podczas studiów socjoterapeutycznych robiłam nawet takie ćwiczenie. Jak żyję teraz? Ile czasu poświęcam na co? Ile w tym rzeczy ważnych a ile czegoś bez znaczenia? A potem rozrysowałam mój czas, gdyby zostałby mi jeden dzień. I co?
I nic.
Niczego nie zmieniłam w swoim życiu. Nie przewartościowałam priorytetów. Nie odpuściłam głupotom. Jestem zmęczona wszystkim wokół, nie spędzam czasu z dziećmi, jakoś się wszystko rozmywa. Czas z tym skończyć i zacząć żyć planując swój czas świadomie. Nie rozmieniać się na drobne. Mieć czas dla bliskich i jednocześnie na swój rozwój. Nie sprzeniewierzyć tego czasu na głupoty. Zaplanować swoje życie. Nie na odcinku jednego dnia, które spędzę na serialu czy facebooku, ale w perspektywie dłuższej. Uprościć wszystko.
Muszę wyhamować. Zastanowić się, ustalić priorytety. Bo teraz mam tylko frustrację. Zagraceniem, rozmydleniem, niespełnieniem. A to wszystko moja wina, nikogo innego.
Taka sobie pesymistyczna notka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz