Zauważyłam, że kiedy mam milion rzeczy do zrobienia, odrywam się od tych "pojedynczych kroków". Niby idę tylko po szmatkę a po drodze coś napotkam i zaczynam robić. Muszę działać z listą. Z planem. Nie ma rady - minimalizowanie z planem. Kusi wywalenie gratów z piwnicy, ale graty mam też w domu, ciężko, bo chce się nagle wszystko zrobić.
Plan planem, od jutra lecę według spisu. Póki co na całkowitym freestyle'u zdołałam oddać pożyczony namiot, wymienić pościel na kawy, oddać ciuszki po chłopcach i umówić się na kilka terminów nowych wymian.
Przymierzam się do pokoju chłopców, ale to wymaga spisania kryteriów wywalania, tyle tego a niechęć dzieciaków ogromna. Potem pakowania w pudła z Leroy a potem utrzymania chłopców w ryzach ;)
Nie ogarnę tego wszystkiego bez listy. Muszę widzieć, że ubywa. Zapiski z minimalizowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz