Zakupy kosmetyczne-makeup'owe nie są dla mnie. Nie mam bladego pojęcia o malowaniu się. No może nie całkiem... Byłam kiedyś kursantką Pacykarni, znam kolejność nakładania tego wszystkiego a raz nawet malowała mnie kosmetyczka. Do ślubu oczywiście. Od wielu lat używam dwóch neutralnych cieni, beżowego i różowego a każdą zmianę w tym zakresie opłakuję, bo się nie sprawdza i znów kosz na śmieci. Niestety czasem kosmetyki wybywają i czas uzupełnić zapasy.
Po wielu latach używania, kiedy już puder avonowski w kulkach stracił pięć razy swoją zdatność do użytku, wyczekałam promocje i kupiłam nowy. Nie miałam z tym problemów - sprawdził się, więc nie szukałam nowych rozwiązań. Nie mogłabym używać pudru prasowanego. Z podkładem jest różnie- dostałam w prezencie i jak trzeba, to się pacnę, ale nawyku nie mam.
Latem kupiłam beżowo-brązowy cień do powiek i podjęłam wtedy decyzję o kupnie Rimmela, uznałam go za wyższą półkę. Sprawdza się. Dzisiaj w związku z tym miałam ochotę odkupić Rimmela w kolorze różu, ale skusiłam się na Manhattana. W kolorach były znaczące różnice i naprawdę trudno było wybrać. Wygląda świeżo i w sumie o to w różowym cieniu chodzi.
Nie dalej jak przedwczoraj musiałam zastąpić świetnego Evelina nowym tuszem do rzęs. Przyznam się szczerze, że o tuszu wiedziałam tyle: chcę wodoodporny oraz z silikonową szczoteczką. Wypadło na Loreal'a. Ostatni raz tę markę miałam... lat temu dwadzieścia? I to jeszcze prosto z Francji.
Zatem kosmetyczka odbudowana. Brakuje mi korektorów w pędzelku, które uważam za boskie. Niestety oba, zielony (mam naczynka) i rozświetlający (worki pod oczami) już są na wyczerpaniu.
Generalnie ostatni tydzień spędziłam na odbudowywaniu kosmetyczki, papierkowo-urzędowej robocie oraz kopertowaniu ulotek dotyczących 1%- z niesłychaną jak na mnie metodyką w działaniu, w tym spisem w excellu ;)
AKTUALIZACJA - luty 2017
Z powyższych produktów korzystam okazjonalnie, ale dobrze, że są: puder w kulkach, tusz, korektory, cień. Więcej, to już zbytek. W związku z podjętymi wyzwaniami, w tym intensywną naukę języka angielskiego, przestałam zastanawiać się nad wieloma innymi sprawami - określenie listy TOP zdjęło ze mnie ciężar myślenia o pierdołach. Coś się kończy- dokupuję to, co się sprawdziło. Nie myślę, nie latam po drogeriach. Ten zaoszczędzony czas dedykuję na inne rzeczy - na angielski chociażby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz