czwartek, 21 lipca 2016

Zagracenie - co mnie usprawiedliwia? Pamiątki.

Blogerzy piszą o pozbywaniu się ubrań i biblioteczki. Porządek w tych dwóch obszarach daje nam największego kopa w postaci uwolnionej przestrzeni. Ja ciągle pozbywam się za dużych i za małych ubrań, przeczytanych książek. Na bieżąco przeglądam leki i kosmetyki.

Na tapetę wzięłam zaległe sprawy. Nie muszę ich nawet specjalnie zapisywać na jakichś listach, bo ciągle gdzieś dźwięczą, jak ten brak oczka w pierścionku czy nieodebrany dyplom.

Najwięcej emocji budzą we mnie dziecięce ubrania. Nie mogłam pożegnać się z dziecięcymi śpiworkami, body czy śpiochami. Trzymałam najpierw w domu, potem w piwnicy, potem znów w domu, bo to barbarzyństwo przecież, by leżakowały w ciemnościach. Rok temu pozbyłam się tego, z czym najmniej byłam związana.

Niedawno oddałam resztę - zostałam ciociobabcią. Drgało mi serce na myśl o pozbyciu się ubranek a brak wyobraźni (już teraz) jakie gabaryty ma trzymiesięczne dziecko, spowodował, że oddałam nawet te całkiem małe ciuszki, no może pominęłam jakiś rozmiar 56 i 64. Jeszcze w trakcie drogi złapała mnie myśl, że może zatrzymam się i wyjmę z bagażnika ten jeden pajacyk, no ten jeden...




Każdy ma swoje pamiątki. Kiedy zapytuję Starszego (lat 15), czy te małe buciki Adidasa wrzucić do pudełka z pamiątkami, trzeźwo zauważa, że nie wie, bo ich nie pamięta, więc to nie jego pamiątka. Tak, on ma w czeluściach swojego biurka za małe, podarte buty. To jego wspomnienia i jego dobre chwile. Nie zliczę, ile razy te buty wracały ze śmietnika. Tylko, że on ma Zespół Aspergera, a osoby z ZA nie lubią zmian, mają swoje rytuały i świat. A mnie, mnie co usprawiedliwia?

To nie jest normalne, by gromadzić rzeczy dla wspomnień zamiast żyć? Ile razy zajrzałabym do pudełka? Czy moje wnuki zostałyby ubrane w te ciuszki choć raz czy też przyszła matka moich wnuków będzie chciała wić gniazdo i opiekować się młodymi po swoimi, włączając w to wybór ubranek?

Zrobiłam zdjęcia, wydałam rzeczy. Czuję ulgę i klepię sama siebie po ramieniu za ten akt odwagi. Niech myśli płyną, myśli, że żal, że tęsknię, że dzieci wyrosły, niech idą, zgodnie z terapią ACT. Ja robię swoje: siadam do książki "Mniej" Marty Sapały.

Na blogach sporo recenzji. Może napiszę swoją. O tym, że styl Marty przypomina mi styl Seweryny Szmaglewskiej  z książki "Dymy nad Birkenau". Że jestem zauroczona. Że nie podjęłabym się wyzwania.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...