wtorek, 24 stycznia 2017

Samodyscyplina kontra nawyk

Wierzę w samodyscyplinę, orkę na ugorze. Jestem w trakcie zmiany nawyku - odstawiam cukier a dokładniej cukier w kawie. Postanowiłam nie słodzić kawy a że pewną wprawę w podejmowaniu wyzwań już mam, nie martwiłam się zbytnio tym, że mi się może nie udać. Wiara w zmianę jest elementem kluczowym a po tym, jak odniosłam kilka większych sukcesów, picie kawy bez cukru wydało mi się bułką z masłem. Jednak wiara to nie wszystko. W tle ciągle czai się NAWYK.

Akceptacja nowego smaku po 10 próbach - w miarę realne


Dawno temu oglądałam program na Discovery o tym jak dzieci zaczynają akceptować smaki. Jak udaje im się po kolejnych 10 próbach przełknąć coś dotąd znienawidzonego.  Teoretycznie już po 10 próbach nowy smak nie jest tak obrzydliwy jak się zdawał na początku. Nie sądzę, by pełna akceptacja nowego smaku miała miejsce po 10 próbach. Być może, gdybym na początku dopijała kawę do końca, miałoby to ręce i nogi. Przez pierwsze dni zdarzało mi się wylać połowę kawy albo w ogóle z niej zrezygnować. A nawet wypić tylko czarną, bo tej jakoś dziwnie nigdy nie musiałam słodzić, ale jej wielką fanką nie jestem. Powiedźmy, że po 10 próbach rzeczywiście nie jest już tak źle, ale nawet teraz, po prawie miesiącu, nowy smak nie napawa mnie rozkoszą.

Zmiana nawyku w 21 dni - bzdura wyssana z palca


Dziś mijał dwudziesty czwarty dzień - DZIEŃ KAWY NIESŁODZONEJ. "21 dni", w ciągu których powinnam już pozbyć się nawyku, mam za sobą. I co?


Jak niełatwo się domyślić SILNA WOLA okazała się za słaba do walki z nawykiem. Pułapka nie czaiła się na poziomie świadomych decyzji czy myśli ( a może jednak odrobinka cukru? Tylko z rana?), które można byłoby jakoś zneutralizować. Szło gładko, pięknie. Póki nie uruchomił się nawyk. Byłam właśnie w trakcie dość interesującej, emocjonującej rozmowy z koleżankami i kolegami z pracy, gdy proces uruchomił się bez mojego udziału.

Usiadłam do biurka, postawiłam kawę i ... nie uchwyciłam momentu, w którym posłodziłam kawę. Zauważyłam to dopiero przy wyjmowaniu łyżeczki z kubka (A co to za kryształki, WTF?).

Im większa inwestycja w nawyk, tym gorzej dla nas


Nawyk jest silniejszy. Zainwestowałam w niego 20 lat. I chociaż NAGRODĘ miałam naprawdę niezłą - z każdej wypitej kawy, że się dało radę i się silną wolę ma, że góry można przenosić po takiej nagrodzie. To jednak...


Pierwszy błąd.

Nie wyrzuciłam cukru z szafki w pracy.


Drugi błąd.

Łyżeczka się przyda. Lepiej miesza się mleko a potem można tą łyżeczką jeść jogurt.

Innymi słowy:

Nie wyprostowałam ścieżki (cukier w szafce) i zignorowałam wskazówkę (łyżeczkę).


Mam poczucie WYGRANEJ, bo jednak świadomie, gdy opadły już emocje, mogłam podjąć decyzję, co z tym fantem zrobić. Pomieszać i wypić? Wylać? Nie pomieszałam i wypiłam.

I wyniosłam cenną lekcję - nie lekceważyć WSKAZÓWEK i prostować ścieżkę. Postawić na samodyscyplinę, lecz nie odwracać uwagi, nie dać się rozproszyć - wtedy łatwiej, by w tle NAWYK zadecydował za mnie.


www.wartosciowo.blogspot.com, terapia ACT, nawyki, cele






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...