poniedziałek, 27 czerwca 2016

Minimalizm to miejsce na NOWE ŻYCIE

Może ktoś i się zmienił z dnia na dzień. Jakieś traumatyczne przeżycie zmieniło go na zawsze. Ale raczej jest tak, że zmieniamy się powoli. Mam wrażenie, że rzeźbię w glinie. Z każdym dniem dorastam i sama siebie wychowuję.

Czasem chciałoby się, żeby było szybciej. Raz, dwa i jestem taka, jaką bym chciała być, w zgodzie ze sobą, swoimi wartościami, bez schodzenia z obranej ścieżki. Nie da się, bo życie takie nie jest. Bo człowiek ma tyle różnych spraw, które trzymają go przy starym sposobie działania, myślenia i odciągają od wartości, jakim chce służyć.

Chcę mieć mniej na głowie, więc porządkuje, odgracam rzeczy i myśli. Minimalizm się w tym sprawdza. Slow life się sprawdza. terapia ACT się sprawdza - idę swoją ścieżką. Czasami trzeba coś zostawić w tyle, zrzucić balast, choć to taki oklepany zwrot, właśnie tak jest. Nie można kurczowo trzymać się tego, co było, jeśli ma się to nijak do tego, czego naprawdę chcemy.

Dziś pożegnałam się z książkami z liceum - tymi o literaturze. Nie mogłam tego zrobić przez wiele lat, zupełnie tak jakbym ciągle szykowała się do powrotu do szkoły, do bycia nauczycielką. I żaden argument, który sobie szykowałam, nie posunął spraw naprzód. Nie docierało do mnie, że program się zmienił, że nie wrócę do zawodu... Ale dziś podjęłam decyzję: nie będę o tym myśleć zbyt długo, koniec, nie masz dziewczyno  nawet miejsca na to NOWE, które chcesz wnieść do domu.

Chłopcy wynieśli do półki bookcrossingowej kilka plecaków książek. Nie tylko podręczników, bo na te raczej nikt się nie pokusi. Wynieśli powieści, poradniki. Zrobiło się luźniej. Mam miejsce na NOWE. Na to NOWE, które mnie rozwija i pcha naprzód.

Dwa koszyczki książek wystawionych na OLX czekają na nowego właściciela. Nie jestem cierpliwa, może się zdarzyć, że i one - te chwilowe zachcianki, te raz przeczytane nowinki- wylądują na starówce.

Witam nowe, na półce znalazło się miejsce dla moich książek dotyczących terapii poznawczo-behawioralnej, terapii ACT i slow life. Dotąd żyły w kartonie, którego przykrywka sfatygowała się znacznie od ciągłego nią machania. Nie można było szybciej, sprawniej? Czemu to tak idzie jak po grudzie? Czemu tak trudno rozstać się ze STARYM SOBĄ?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...